O widowiskach AD 2012

 

Jak o tym wiedzą osoby odwiedzające mój profil na FB od pewnego czasu stałem się fanem współczesnych walk gladiatorskich, czyli boksu zawodowego. Uznałem, że w czasach szerzącego się metroseksualizmu, pacyfizmu, ahinsy dobrze jest czasem popatrzeć na facetów, którzy nie boją się "nadstawiać drugiego policzka", choćby i z tak błahego powodu jak pieniądze. No i  wypada chyba, by hellenista ze sportem coś do czynienia miał, nieprawdaż?  A "nawrócił" mnie na boks Michael Katsidis.Katsidis Było to tak: dawniej miałem wyobrażenie o boksie wywiedzione z filmów typu Rocky, czyli, że jest to "sport" w którym różne osiłki leją się na ringu, zamiast pod remizą. Przerzucając kanały TV ujrzałem nagle wchodzącego na ring  faceta w spartańskim hełmie na głowie, z wytatuowaną na plecach wielką gwiazdą z Werginy. No i z obowiązku wobec hellenizmu uznałem, że walkę obejrzę. Szczęśliwym trafem rywalem Katsidisa (bo on to stawał) był Juan Manuel Marquez, jeden z najwybitniejszych technicznie pięściarzy. Katsidis uległ ostatecznie ale pokazał, że spartański hełm nosi nie bez powodu. Takiego serca do walki, nieugiętości i waleczności nie powstydziłby się żaden z hoplitów Leonidasa. Natomiast obserwując Marqueza zacząłem rozumieć, że nie jest to tylko okładanie się po mordach, a znaczenie techniki jest wcale nie mniejsze niż szybkości i siły. Komu wydaje się, że wystarczy mieć potężne uderzenie, niech obejrzy sobie walkę naszych dwóch czempionów: Adamka i Gołoty (YT).

Tyle tytułem wytłumaczenia się.

Dodam jeszcze, że boks ma tę zaletę, że można w nim kibicować polskim zawodnikom narażając się na rozczarowanie znacznie rzadziej, niż w przypadku piłki nożnej. Odkryłem to całkiem niedawno, gdyż pierwotnie skupiłem się na poznawaniu niekwestionowanych mistrzów. Tymczasem okazuje się, że wielu z naszych rodaków jest na najlepszej drodze na sam bokserski olimp. Obejrzałem niedawno na przykład walkę świetnego Grzegorza Proksy, w której złoił niemieckiego exmistrza świata i Europy Sebastiana Sylwestra (YT).

Poza walorami sportowymi jedna rzecz zwróciła moją uwagę: Proksa, wzorem Pacquiao (filipiński mistrz świata wielu kategorii wagowych, uważany przez wielu za najlepszego pięściarza bez podziału na kategorie) zaczął pokazywać się z różańcem na szyi. Naturalnie, wielu katolików zapiało z radości na takie "świadectwo wiary". Tymczasem, gdy przyjrzymy się jego (oszczędnym) wypowiedziom na ten temat, to…

On daje mi siłę […] Mam dwa różańce, które są dla mnie bardzo ważne. Jeden z nich dostałem od mistrza olimpijskiego Mariana Kasprzyka. Zrobił go własnoręcznie, specjalnie dla mnie. – Drugi sprezentował mi mój przyjaciel, angielski trener Ian Johnson. Wiara i modlitwa są dla mnie niezwykle ważne, ale nie zamierzam o tym opowiadać, bo to bardzo osobiste *). 

ProksaGdyby wziąć pod uwagę jedynie pierwsze i ostatnie zdanie, wypowiedź ta nie powinna budzić większych wątpliwości z katolickiego punktu widzenia. Ale zdania wewnętrzne stawiają całość w nieco szerszym kontekście. Okazuje się, że siłę daje bokserowi nie modlitwa na różańcu (a przynajmniej nie tylko), ale te konkretne różańce, z których jeden otrzymał od mistrza olimpijskiego. Jeśli to nie jest "magia i zabobon", to ja nie wiem co nimi jest.

Osobiście jestem dla takich zachowań pełen wyrozumiałości. Dotyczy to wszelkich zawodów związanych z dużym ryzykiem, gdzie ludzie muszą dodawać sobie pewności siebie, aby w ogóle podjąć się danego zadania. Dawniej na przykład z mnóstwa zabobonów słynęli żeglarze czy żołnierze. Teraz już służba na morzu jest mniej ryzykowna niż dawniej, za to liczba wypadków na drogach niewątpliwie sprzyja tej gałęzi przemysłu dewocyjnego, która specjalizuje się w amuletach dla kierowców ze świętym Krzysztofem.Pacquiao

Zauważyłem, że na ten temat rozgorzała całkiem spora dyskusja na portalu Fronda, a ściślej, nie tyle na temat magicznego traktowania różańca, co na temat czy sam boks jest, czy nie jest grzeszny. Większość, co zaskakujące, wypowiadało się dość rozsądnie. Zresztą, czego się dziwić, to wszak "wojujący" katolicy. Ale zjawił się też niejaki Mirosław Salwowski, podlinkowując swój artykuł (w sumie napisał na ten temat aż dwa 1) i 2)), gdzie wypowiadając się in pluralis maiestaticus, gromi grzeszność sportów walki. Cóż mu się nie podoba? Przede wszystkim, jak na dobrego chrześcijanina przystało, napawanie się przez publiczność widokiem przemocy, krwi i brutalności. Trzeba autorowi oddać, że usiłuje być konsekwentny, i w innym tekście wyraża pewien niesmak dla ilości przemocy, krwi i okrucieństwa w Pasji Mela Gibsona. Dla tego ostatniego widowiska znajduje jednak usprawiedliwienie: ma ono wszak chrześcijan zasmucać, a nie radować, przywodzić na myśl własne grzechy i boskie miłosierdzie, i skłaniać do refleksji. A zatem nie sam widok krwi i okrucieństwa, ale jego funkcja jest istotna. Inaczej należałoby zapytać, po cóż w szkolnych klasach wiesza się obrazowe streszczenie Pasji – krucyfiks z torturowanym skazańcem. Teraz wiemy: by wzbudzić w chrześcijańskich dzieciach poczucie własnej grzeszności, smutek i refleksję. Miejmy na dzieję, że tego ostatniego ostatecznie wzbudzi najwięcej.

Wyłania się zatem satysfakcjonujący kompromis: niech każdy ma widowiska, których pragnie: poganie "gladiatorskie" ku uciesze, a chrześcijanie ku smutkowi. Dopóki jedni drugich nie zechcą zmuszać do życia według własnych zasad, możemy się tak podzielić. pozostaje mieć nadzieję, że nie spełni się na nas diagnoza wybitnego uczonego:

Każdy lud, który boi się krwi tak dalece, że jest niezdolny do obrony, wcześniej czy później stanie się łupem jakiegoś wojowniczego ludu. V. Pareto


 

Co sądzisz o tym wpisie?
  • Genialny (5)
  • Świetny (2)
  • Niezły (1)
  • Kiepski (0)
  • Beznadziejny (2)

Tags: ,

7 komentarzy to "O widowiskach AD 2012"

  1. Krwawy Krwawy pisze:

    Krytykujesz metroseksualizm? Oj, ty paskudny „faszysto”, pewnie w głowie planujesz napadanie na żłobki i jak zamawiasz piwo, to 5 na raz.
    Pamiętam gdy wdałem się w dyskusję na temat metroseksualności i służby wojskowej. Oczywiście okazało się że, jestem bardzo nietolerancyjny, bo mam czelność mieć odmienne od mojego rozmówcy zdanie.
    Refleksja, to coś czego potrzeba, szczególnie jeśli popada się w wyznawanie ideologii i porzuca rozum.

    • Rutilius Rutilius pisze:

      Krytykujesz metroseksualizm?

      Jeszcze nie zacząłem! Aby uciąć spekulacje oświadczam, że budzi on we mnie niesmak, a smak to rzecz gustu, a o gustach się niedyskutuje. Howgh. Zresztą mojej reputacji w pewnych kręgach po dyskusji o homoseksualizmie (Zły poganin) nic już zszargać nie może ;D

  2. Perseus Perseus pisze:

    Rutiliusie! Wstyd! Jak można nie wiedzieć jaka jest różnica między boksem, a zwykłymi bójkami!

    Rozumiem, że filmy z Rockym spaczyły nieco obraz świata na tą dyscyplinę sportu, jednak ja, jako syn i bratanek byłych bokserów nigdy nie patrzyłem na sam boks jak na zwykłe mordobicie.

    Oczywiście jest to krwawy sport, jest to brutalny sport, ale jest świetny, bo pokazuje do czego człowiek jest zdolny, a oprócz tego wywodzi się on z Grecji, co hołduje przecież naszej religii.

    O Katsidisie do tej pory nie słyszałem, jednak przeglądnąłem sobie parę jego walk i chyba bardziej się zainteresuję jego karierą, ponieważ ostatnio skupiałem się jedynie na wspomnianym przez Ciebie Pacquiao.

    Osobiście bardzo polecam sam trening bokserski. Co rozumiem przez sam trening? Wszystko co dzieje się na sali od boksu nie dotyczy ringu, a jeśli tak to tylko jest to „walka” z trenerem, który karze Ci wyprowadzać ciosy tak czy inaczej na tarcze, albo własne ręce i wskazuje Ci kiedy opuszczasz gardę. Z kolei same sparingi to już wkraczanie w obszar niebezpieczniejszy, który naraża na duże problemy, które ostatecznie mogą skończyć się śmiercią (jak w wypadku mojego wujka).

    Jednak mimo wszystko jeśli ktoś chce się rozwijać fizycznie, to jest to początkowo najlepszy sposób, jeśli później dorzuci się do tego biegi, szermierkę i dowolną inną dyscyplinę sportową z czasów dawnych Olimpiad, to uzyskujemy naprawdę poważny zestaw ćwiczeń, który pozwala nam na choć minimalne dążenie myślą starożytnych Greków.

    • Rutilius Rutilius pisze:

      Jak można nie wiedzieć jaka jest różnica między boksem, a zwykłymi bójkami!

      Na usprawiedliwienie dodam, że we wczesnej młodości interesowałem się nieco tzw. chińskim boksem, na którego tle nasz zachodni wydaje się dosyć prymitywny.

      O Katsidisie do tej pory nie słyszałem, jednak przeglądnąłem sobie parę jego walk i chyba bardziej się zainteresuję jego karierą, ponieważ ostatnio skupiałem się jedynie na wspomnianym przez Ciebie Pacquiao.

      Nie twierdzę naturalnie, że Katsidis jest jakimś genialnym bokserem, jest niezwykle waleczny, i to w nim lubię. Jeśli chodzi o klasę mistrzowską to zdecydowanie preferuję Marqueza i Martineza od Pacquiao. Ten ostatni jest (hmmm… po ostatniej walce trzeba by powiedzieć „bywa”) diabelnie szybki i precyzyjny, ale walczy stale na jedno kopyto. Ten styl na wielu exmistrzów okazał się skuteczny, ale na Maywethera (którego nie lubię) czy wspomnianych przeze mnie dwóch panów „M” już raczej nie zagwarantuje zwycięstwa.
      Na trening w klubie, nawet amatorski, nie pozwoli mi żaden lekarz (zapewne aby się zapisać trzeba się wykazać odpowiednim zaświadczeniem), ale nie powiem, zacząłem myśleć o zainstalowaniu sobie jakiejś gruszki 😉

      jeśli później dorzuci się do tego biegi, szermierkę i dowolną inną dyscyplinę sportową z czasów dawnych Olimpiad,

      Akurat szermierki z dawnych Olimpiad raczej się wywieść nie da, ale fakt, dobrze jest pomachać jakimś żelazem od czasu do czasu ;D

  3. Perseus Perseus pisze:

    Nie chodziło mi o to, że wywodzi się z Olimpiad, ale raczej o to, że to byłoby swoistym dopełnieniem „treningu bojowego”, który przydałby się chyba każdemu helleniści w mniejszym czy większym stopniu.

  4. Asphodelus Asphodelus pisze:

    Dlaczego właśnie boks uważasz za ”współczesne walki gladiatorskie”? Do mnie bardziej przemawia MMA Mixed Martial Arts. Przecież to niemalże współczesny Pankration! MMA odzwierciedlają też bardziej moim zdaniem naturalne walki.

    • Rutilius Rutilius pisze:

      MMA również, ale ostatnio wolę boks, ze względu na to, że jest paradoksalnie bardziej widowiskowy. W MMA rundy są bodaj 5 minutowe, a nie należy do rzadkości sytuacja, gdy przez większość tego czasu jeden zawodnik siedzi na drugim, albo próbuje spod niego wyjść. Przedłużające się zmagania w parterze bywają nudne, no i trudno tam często o jakąkolwiek finezję. Ale masz rację, obie te dyscypliny mają przynajmniej antyczne prototypy.

Skomentuj Perseus Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Pogańska teologia, filozofia, kultura

Strona korzysta z ciasteczek (cookies)! Wiećej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij