Czytając synowi mity

Semele

Semele doświadczająca prawdziwej postaci Dzeusa

Mój syn uwielbia mity,  choć to ledwie jedna z kilkudziesięciu książek, jakie przeczytałem mu do poduszki, to do nich najchętniej wraca. Gdy dać mu wybór. To wieczorne poczytywanie również dla mnie bywa lekcją. Bo po lekturze pojawiają się pytania,  czasem trudne. Ale niekoniecznie te,  które narzucają się dorosłym. Ostatnio przyłapałem się na tym,  że usiłuję bogów tłumaczyć, gdy natkniemy się na jakieś kontrowersyjne ‘momenty’. Atena karząca Arachne za to,  że była lepszą tkaczką od niej,  Hera mszcząca się na Heraklesie za niewierność Dzeusa, czy niszcząca podstępem Semele itp.  Czytając te historie spontanicznie starałem się znaleźć takie ich rozumienie,  które będzie łatwiejsze do przełknięcia niż to,  narzucające się.

Łatwiejsze dla kogo?  Okazuje się,  że przede wszystkim dla mnie. Synowi te wytłumaczenia nie były specjalnie  potrzebne, dla przedszkolaka to wszak naturalne,  że kto podskakuje,  ten obrywa.

Ciągle jeszcze wyskakują ze mnie jak widać platońsko-chrześcijańskie nawyki,  by widzieć w bogach tylko dobro, ciągle ten platoński niesmak na nieprzyzwoitość mitów. Ale skąd to wrażenie nieprzyzwoitości? Nie tylko z naszego idealistcznego wychowania religijnego, ale chyba też z niezrozumienia natury bogów. Nie dlatego Hera mści się na Heraklesie,  że jest małostkowa, złośliwa, ale dlatego,  że jest boginią i dlatego, że jest boginią małżeństwa. Bogowie to potęgi ponadludzkie, niezwiązae naszymi ideałami, moralnościami, powściągliwością, wygodą umiaru. Bogowie nie muszą się hamować w wyrażaniu tego, kim są. A Hera jest boginią małżeństwa. Nie ma w tym nic dziwnego, że ze wszystkich sił (ograniczonych jedynie mocą innych bogów i koniecznością przeznaczenia) zwalczać będzie wszystko,  co mogłoby sugerować, że ze zdrady małżeńskiej może wyniknąć coś dobrego. Nawet jeśli ostatecznie, jak w przypaku Heraklesa zostaje przekonana, to chyba dlatego, że w nieprawym potomku dostrzega odbicie boskości, z którą sama jest związana. Oczywiście,  powiedzenie, że Hera jest boginią małżeństwa jest pewnym antropomorfizmem. Ściślej należałoby powiedzieć, że reprezentuje prawo czy siłę, która w świecie ludzi  przejawia się w formie np. małżeństwa.

Przemyślenia te naszły mnie, gdy natknąłem się gdzieś ponownie na znany fragment “Antychrysta” Nietzschego.

“Lud, który jeszcze w siebie sam wierzy, ma też jeszcze swego własnego Boga. Czci w nim warunki, dzięki którym jest górą, swoje cnoty, — przerzuca swą radość z siebie, swe poczucie mocy w istotę, której dziękczynić za to można. Kto bogaty, chce oddawać; lud dumny potrzebuje Boga, by składać ofiary … Religia w obrębie takich założeń, jest formą wdzięczności. Jest się wdzięcznym za samego siebie: po to potrzebuje się Boga. Taki Bóg musi umieć pomagać i szkodzić, musi umieć być przyjacielem jak wrogiem, — podziwia się go w dobrym jak w złym. Przeciwnaturalna kastracja Boga na Boga dobra tylko leżałaby tu poza obrębem pożądalności. Potrzebuje się Boga złego tak, jak dobrego: zawdzięcza się przecież istnienie własne chyba nie tolerancji, nie życzliwości dla ludzi… Cóż by zależało na Bogu, który by nie znał gniewu, zemsty, zawiści, szyderstwa, chytrości, gwałtu? który by nie znał może nawet zachwycających ardeurs zwycięstwa i zniszczenia?”.

Tak, Nietzsche pozostaje ważnym strażnikiem pogańskiego ‘sumienia’.

Co sądzisz o tym wpisie?
  • Genialny (4)
  • Świetny (0)
  • Niezły (0)
  • Kiepski (0)
  • Beznadziejny (0)

Tags: , , , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Pogańska teologia, filozofia, kultura

Strona korzysta z ciasteczek (cookies)! Wiećej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij