O idiotach, czytając Marka Aureliusza
Słowo „idiota” ma ciekawą historię. Wydaje się, że dzisiaj, choć ma równie pejoratywne zabarwienie co dawniej, zatraciło swe zasadnicze znaczenie. W starożytnej Grecji bowiem ἰδιώτης, słowo to oznaczało osobę, której brak zawodowych umiejętności, a przede wszystkim obywatela skupionego na własnej prywacie, nie interesującego się sprawami własnego państwa społeczeństwa, indywidualistę i jednostkę aspołeczną.
W tym znaczeniu stwierdzenie, że społeczeństwo polskie (a może nie tylko polskie) zidiociało nie jest obelgą, jest diagnozą. Widać to zwłaszcza w stosunku do polityków. Jak byśmy ich nie kochali w momencie wrzucania głosu do urny tak wkrótce ich nienawidzimy całym sercem. Dlaczego? Bo okazali się tacy, jak inni, okazali się po prostu politykami. Ale czy my robimy więcej? Czy nam samym się chce podjąć wysiłek udziału w sprawach społecznych?
Starożytne podejście, tak wspaniale wyrażone w Rozmyślaniach Marka Aureliusza może zawstydzić nas, współczesnych. Przed wszystkim dlatego, że dla niego postępowanie dobre, kierowane cnotą a zatem też rozumem, odwiecznym porzadkiem Wszechświata, to jednocześnie postępowanie prospołeczne. Zestawienie to: dobro, cnota, społeczeństwo brzmią niemal jak refrem w jego książce. Kilka fragmentów:
Niech ci to jedno radość sprawia i będzie ostoją: od pracy społecznej iść
ku pracy społecznej, z myślą o bogu.
Jeżeli to nie jest ani moją przewrotnością, ani skutkiem mej
przewrotności, ani nie przynosi szkody społeczeństwu, czemuż się tym
niepokoję? A jakaż w tym szkoda społeczna?
Ale kto czci duszę
rozumną, ogarniającą wszechświat i społeczeństwo, o żadną z innych
rzeczy już się nie troszczy. Ponad wszystko duszę własną utrzymuje w
takim stanie, aby była rozumna i społeczna, i czynna, i śpieszyła z pomocą
bliźniemu, który do tego samego celu dąży.
całośc „Rozmysleń” Marka Aureliusza znajdę na blogu?
12 ksiąg znalazłem 😉