Synteza
Kolejna próbka mojej domorosłej filozofii. Nadszedł czas, by spróbować dokonać syntezy dwóch rozważanych dotąd politeistycznych metafizyk. Zacznę od zastrzeżeń: 1) to moja własna próba i w żaden sposób nie wyraża poglądów innych autorów pantheionu, chyba, że sami tak stwierdzą. 2) to próba i jak każda próba jest tymczasowa i wstępna. Może pójdę głębiej w tym kierunku, może nie, któż to wie?
Teraz jednak wspomóż Muzo!
Najpierw kwestia Absolutu. Sądzę, że żadnej innej rzeczywistości nie można sensownie przypisać tego miana jak Wszechświatowi. Uzmysłówmy sobie dobrze, czym jest wszechświat, bo często najszerszą perspektywą jest dla nas nasza mała planetka. Tymczasem znajduje się ona na orbicie jednej z ponad 300 miliardów gwiazd, które razem tworzą galaktykę Drogi mlecznej, jednej z ok. stu miliardów galaktyk. Ale wszechświat to nie tylko nieskończona (?) przestrzeń, to także czas. Obecnie ogarniamy (?) z niego tylko niecałe 14 mld lat – co było wcześniej nie wiemy i nie wiem, jak będzie się ciągnął w przyszłość. Wszechświat zatem to Kosmos i Wieczność.
Żaden znany ludzkości bóg nie sprosta takiemu pojęciu, a jeśli, to natychmiast przestanie być tym, co ludzkość nazywa bogami. W stosunku do Wszechświata człowiek może tylko jedno – kontemplować. Jeśli ktoś jeszcze nigdy nie spoglądał w rozgwieżdżone niebo przez lornetkę – doradzam, jest to niezwykłe przeżycie duchowe.
Absolutowi jako takiemu trudno przypisać świadomość czy wolę, są to pojęcia opisujące nasze stany psychiczne, nie da się ich odnieść do Wszechświata, który ogarnia Wszystko i Wieczność. Można natomiast przypisać Absolutowi Opatrzność, rozumianą po stoicku. Nie jest ona niczym innym niż sumą praw rządzących naturą. Nie są one czymś narzuconym naturze z zewnątrz (samo pojęcie „prawa” to antropomorfizm) ale wynikają one wprost z natury sił, które składają się na wszechświat. Wszystkie te prawa istniały od początku w Absolucie, ale jedynie potencjalnie, jako idee, do czasu, gdy zaistniały konkretne siły. Zjawisko grawitacji nie mogło zaistnieć, zanim nie zaistniała jakakolwiek masa, ale ono samo jest już idealnie zawarte w pojęciu masy.
Oprócz praw natury materialnej istnieją też prawa natury ożywionej i duchowej (można je też nazwać rozwinięciem tych pierwszych) wyrażające naturę sił ożywionych i duchowych.
Pewne z tych sił pozostają z sobą z harmonii, inne są względnie antagonistyczne, mogą kombinować się na rozmaite sposoby dając pewne charakterystyczne formy bytu duchowego, które nazywamy archetypami. Gdy siła duchowa jaką jest mądrość zjednoczy się z władzą, da określony archetyp, inny, niż gdy zjednoczy się np. z miłością (to oczywiście tylko przykłady, koncepcja owych sił duchowych wymaga jeszcze rozwinięcia).
Przy tych założeniach twierdzenie, że Bóg czy Bogowie stworzyli świat okazuje się błędnie postawione. Bogowie od początku byli zawarci potencjalnie w Absolucie, ale nie od razu stali się rzeczywiści.
W tym momencie droga mego rozumowania się rozwidla. Którą odnogą pójdziemy dalej, zależy od tego jaką koncepcję metafizyczną przyjmiemy: materialistyczną czy spirytualistyczną. Rozważę je po kolei.
Koncepcja materialistyczna: Bogowie nie istnieją jako niezależne osobowe byty. Sprowadzają się do archetypów przejawiających się w świecie społecznym i psychicznym. Ich moc jest zatem analogiczna do mocy prawa grawitacji. Gdy w jednostce dochodzi do takiej konfiguracji sił psychicznych, która odpowiada archetypowi uzyskuje ona z tej konfiguracji dodatkową siłę. Archetypy są „geometrią ducha”. Może najlepiej wyjaśnić to przez analogię do sił materialnych. Pocisk zaleci najdalej, gdy wystrzeli się go pod kątem 45 stopni. Zgodność z tym prawem wyposaża zatem w określoną siłę. Podobnie jeśli chodzi o kształt skrzydła: odpowiednie wyprofilowanie, powoduje takie załamanie się prądów powietrza, dzięki któremu uzyskuje się siłę nośną. Innym przykładem jest opływowość kształtu kropli. Podobnie w świecie ludzi: zbliżenie się do idealnej konfiguracji w jakiej znajdują się dane siły w archetypie powoduje, że siły te są spotęgowane dzięki „czystości kształtu”. W ten sposób bogowie przejawiają się w świecie.
Interpretacja spirytualistyczna: do poprzedniej konstrukcji dochodzi tu założenie, że poza wymiarem materialnym Wszechświat posiada jeszcze wymiar niewidzialny, o którym niczego nam nie mogą na dziś powiedzieć nauki przyrodnicze. Zakładamy zatem, że ludzie w jakiś sposób mogą przeżyć śmierć, że istnieje coś takiego jak niezależny od ciała duch ludzki.
Zwykle światopogląd spirytualistyczny, który przyjmuje niezależny od materii sposób bytowania, umieszcza Bogów u początku świata. Wiązał się z tym mit „złotego wieku”, „rajskiego ogrodu”, który to, co doskonalsze sytuował w przeszłości. Sądzę, że to błędne założenie. Przynajmniej z całej nam dostępnej historii planety i (z pewnymi zastrzeżeniami) ludzkości wynika, że to co u początku było toporne, brutalne i prymitywne. Dlaczego nie miałoby to dotyczyć również Bogów? Odpowiada to koncepcji teogonii greckiej, która prymitywnych tytanów sytuuje przez erą Dzeusa, a przed tytanami nieokreślone bóstwa typu Niebo i Ziemia. Osobiście byłbym skłonny Bogów przedolimpijskich (m.in. tytanów) wiązać z mocą sił przyrody nieożywionej, ewentualnie ożywionej przedludzkiej (choć podobnie jak w mitologii, nie zachodzą tu ostre granice).
Zasadniczym problemem wersji spirytualistycznej jest odpowiedź na pytanie, skąd Bogowie czerpią swą realność, jeśli nie z materii. Interpretacja radykalnie spirytualistyczna może zakładać pełną równoległość porządków, innymi słowy „Bogowie ewoluują ponad naszymi głowami” (zgodnie z zasadą jako w niebie tak i na ziemi) a może nawet kierują naszą ewolucją. Możliwa jest jednak jeszcze interpretacja umiarkowanie spirytualistyczna. Zakłada ona, że Bogowie (przynajmniej ci osobowi) powstali dopiero po ludziach, że duchowe archetypy osobowość czerpią z ludzi. Zakładając, że duch ludzki jakoś trwa po śmierci, człowiek, który w swoim życiu we względnie „czysty” sposób uosabiał dany archetyp, użycza mu osobowości, a dzięki ofiarom składanym mu przez wyznawców, zyskuje moc działania w świecie. Moc Bogów nie płynie jednak wyłącznie z ofiar, ale również z samej siły archetypu. Im są czystszym jego wyrazem, tym są dzięki temu silniejsi.
Nawiasem pisząc, ofiara czy modlitwa jest skuteczna również na gruncie interpretacji materialistycznej, przynajmniej w tym zakresie, że wydatkując swą energię na dany archetyp wzmacniam go w sobie samym a pośrednio teżw świecie społecznym.
W ujęciu umiarkowanie spirytualistycznym może być wielu Bogów wyrażających ten sam archetyp, ale pozostających odrębnymi Bogami. Gdy dochodzi do ich utożsamienia na zasadzie Interpretatio romana czy graeca to jest to utożsamienie pozorne, w rzeczywistości, gdy zleją się dwa ludy jedna z osobowości przeważa i czerpie z ofiar skierowanych dla obu.
Kwestię relacji między bogami a ludźmi, mit ujmuje tak, że przypisuje Bogom stworzenie ludzi. Oznacza to jednak, że dzięki tym konkretnym bogom, my, jako lud (czytaj: dana tradycja) mogliśmy wydobyć się ze zwierzęcości, „wyjść na ludzi”, dojrzeć, uczłowieczyć się, zacząć postępować rozumnie i dostojnie. Każdy człowiek z osobna musi starać się być czymś/kimś więcej niż tylko zwierzęciem (choć postrzeganie zwierząt jako kierujących się wyłącznie popędami i odruchami jest najpewniej krzywdzącym antropomorfizmem). I w tym pomagają Bogowie. Nie kiedyś, przed tysiącami lat, ale dzisiaj. Naturalnie nie chodzi tu o stawanie się człowiekiem na poziomie gatunkowym. Bogowie pomagają w antropologizacji ludziom przynależnym do danej tradycji, wydobywają ich (przynajmniej częściowo) spod władzy tytanów i wprowadzają w świat ludzki. Dlatego Bogów można nazwać mistrzami inicjacji.