Bogowie a przyroda
W pełni zgadzam się z Ermiklesem, gdy pisze na swym blogu:
Jeśli chodzi o mnie, to w przeciwieństwie do chrześcijan odrzucam wiarę w ingerencję Boga czy Bogów w nasze sprawy. Nie winię ich oraz innych ludzi za trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, powodzie i inne kataklizmy. Wiem, że są one dziełem natury — całkowicie obojętnej na moje i innych postępki oraz obyczaje.
To nauka, odważni ludzie ją uprawiający i swym rozumem prześwietlający tajniki natury, mają nam udzielić odpowiedzi na pytania o przyczyny zjawisk naturalnych. A jednak mitologia przedstawia Posejdona jako Boga morza i trzęsień ziemi, Zeusa jako Boga nieba i gromu, Artemidę jako Boginię dzikich zwierząt, a Hermesa czy Apollina jako zwierząt hodowlanych, Demeter jako Boginię zbóż a Dionizosa jako Boga winorośli, Hefajstosa jako Boga ognia i wulkanów, Afrodyta jak Posejdon związana jest z morzem. Wydaje mi się, że problem relacji Bogów do natury warty jest rozpatrzenia.
Twierdzenie, że Bogowie są po prostu tożsami ze zjawiskami natury, głoszony swego czasu przez wpływowych religioznawcó;w jest ewidentnie fałszywe w świetle którejkolwiek mitologii, doświadczeń religijnych różnych ludów i kultu, jaki one Bogom oddawały. W religii nie chodzi wyłącznie i po prostu o wywołanie deszczu czy urodzaju. Powiedziałbym nawet, że — moim zdaniem — zasadniczo w ogóle o to nie chodzi.
Skoro Bogowie nie są po prostu naturą, to może odpowiadają za naturę? Powiedzmy ustalając jej prawa i stojąc na ich straży. Jednak z przyrodniczego punktu widzenia taka straż nie jest potrzebna. Prawa natury mają swoją własną wewnętrzną konieczność, nawet jeśli nie rozumiemy jeszcze wszystkich przejść między nimi, jak powstanie życia z materii nieożywionej, czy powstanie świadomości.
Jaki związek zachodzi zatem między Bogami a naturą? Nie wierzę w teorię zakładającą, że Bogowie po prostu stworzyli świat. Bliższa mi koncepcja, że Bogowie są naszymi krewnymi, że powstali, jak i my w jakiś niepojęty sposób w trakcie ewolucji świata, jak mówi mit, zrodzeni z Matki Gai i Ojca Uranosa. Ale wierzę również, że struktura wszystkich elementów składających się na świat, tych ziemskich i tych boskich nie jest przypadkowa, a zatem wolno zakładać, że między poszczególnymi poziomami kosmosu zachodzą analogie. Widzimy to na poziomie jednostki, gdzie poszczególnym Bogom odpowiadają różne siły psychiczne: rozum, wola, męstwo, miłość itd. Widzimy to na poziomie społeczeństwa, gdy poszczególne grupy mają swoich boskich patronów. Sądzę, że zachodzi to też w odniesieniu do natury, gdzie różne żywioły i doniosłe zjawiska odpowiadają naturze Bogów. Słońce nie tyle jest zatem Apollinem, nie tyle Apollo rządzi Słońcem, ale Słońce wyraża naturę Apollina. Tak jak i on z dystansu i przenikliwie rozświetla swymi promieniami świat i pozwala nam go poznać.
Można to rozumieć na dwa sposoby. Wybieram ostrożniejszy: nie mówię tu zatem o Słońcu w rozumieniu astronomii, jako centralnym punkcie Układu Słonecznego, ale o Słońcu w doświadczeniu ludzi, Słońcu, które wschodzi i zachodzi. Niewykluczone jednak, że ktoś, posiadający odpowiednią wiedzę przyrodniczą potrafiłby wykazać odpowiedniość między Bogami a obiektywnymi prawami natury, wskazać ich obrazy w skali wszechświata.