Trudno wypędzić z ludzi religijność (której nie ma)
W ostatniej rzeczypospolitej zamieszczono wyniki badań, w których zapytywano respondentów o rolę i formę rodziny.
Najpierw uwaga czysto socjologiczna: podstawą do artykułu na pierwszej stronie była żałośnie mała próba: „wśród Polaków w wieku 18 —- 26 lat (ogólna próba 181 osób)”. Jako porównanie przytoczono badania przeprowadzone przez franciszkanina o. prof. Leona Dyczewskiego (socjolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego), który przebadał w latach 2004-2006 1335 osób w tym samym wieku z województw lubelskiego i mazowieckiego. Wygląda na to, że redakcja chciała napisać o tych ostatnich badaniach, które tanim kosztem niecałych dwustu wywiadów sztucznie zaktualizowała ale i zuniwersalizowała. Na podstawie badań profesora można by mówić jedynie o dwóch województwach, a tu dodano dwieście ankiet i można mówić o całej Polsce!
Przejdźmy do wyników (które zresztą szczęśliwym trafem są zbieżne, co uprawnia do ogłoszenia „stałości” wśród młodych). Co rzuca się w oczy? Z pierwszej infografiki wynika, że aż 20% respondentów uważa małżeństwo za instytucję przestarzałą! Moim zdaniem to bardzo dużo (1/5), zwłaszcza, że większość w małżeństwach przyszła na świat i rodzina powinna być dla nich czymś najbardziej oczywistym. Jaką inną formę prokreacji sobie zatem wyobrażają? Odpowiedzi dostarcza kolejna grafika, z której wynika, że aż 64 akceptuje bądź toleruje życie bez ślubu (jedynie 36% przeciw). 40% zamierza przed ślubem pomieszkać (na próbę) z partnerem.
Na pytanie o rozwody 76% akceptuje a 18% zdecydowanie akceptuje (nawet nie odnotowano tych, którzy – zgodnie z nauką kościoła kategorycznie je odrzucają).
Na pytanie co uważasz za rodzinę (tu możliwy był wielokrotny wybór, bo wypowiedzi nie sumują się do 100%) model 2+1 uznaje za taki 98% respondentów (wbrew panu Terlikowskiemu 😉 ), aż 71% uznaje za rodzinę małżeństwo bez dzieci (to oznacza, że nie odróżniają tych pojęć), para bez ślubu z dzieckiem jest rodziną dla 70% a model 1+1 dla 58/62%. 33% uznaje za rodzinę parę bez ślubu i dzieci!
A teraz najlepsze: komentarz redakcji. Okazuje się, że wszystkie te dane dowodzą, iż – jak zatytułowano wywiad z o.prof. „Trudno wypędzić z ludzi religijność„! Rzepa zagaja wywiad ogłaszając: „Rz: Wbrew stereotypowemu myśleniu polska młodzież nie odcina się od tradycyjnych wartości. Chce zakładać rodzinę, zawierać małżeństwo, i to religijne, rodzić i wychowywać”
– Czyli ślub kościelny jest dla młodych Polaków naturalną koleją rzeczy?
Tak. Wprawdzie w wypowiedziach młodych ludzi dość często występuje postawa tolerancji wobec związków partnerskich bez żadnego ślubu, ale pytani o własne preferencje najczęściej odpowiadają, że chcą zawrzeć związek małżeński, i to religijny. Okazuje się, że motywy religijne są silnie związane z tworzeniem rodziny. Podobnie jest z odchodzeniem ludzi z tego świata. Pogrzebu religijnego chcą nawet ci, lub ich rodziny, którzy niewiele mieli wspólnego z Kościołem. Trudno wypędzić z ludzi religijność, nawet jeśli w normalnym życiu ich związek z Bogiem nie był wyraźnie dostrzegalny w społecznym życiu.
W tymże wywiadzie o.prof. stwierdza wprawdzie, że rodzina jest wartością antropologiczną (a zatem dana religijność nie ma na nią monopolu).
Oczywiście redaktorom nie przychodzi do głowy możliwość, że skoro jest to dla ludzi coś ważnego, to chcą ten przełom w życiu zaznaczyć mocnym akcentem, i to właśnie dlatego decydują się na formę kościelną (z organami, kadzidłami, strojami etc.), a nie ze względu na to, że jest sakramentem. Redaktor wyraża radość, że młodzi chcą mieć dzieci. Powinien jednak wyrażać zaniepokojenie, że tak mało! Przecież jedno dziecko na rodzinę oznacza dla społeczeństwa demograficzną katastrofę!
W tymże samym numerze zamieszcza się rezultaty innych badań. W tekście „Praca gniazdowników” ministerstwo pracy zaniepokoiło się zjawiskiem singli – dorosłych ludzi, którzy mieszkają ciągle z mamusią i tatusiem, bo tak wygodnie. Godzą się na niższą płacę, gorszą pracę, byle zażywać domowego ciepełka. Aż 69% mężczyzn w wieku 25-29 lat dokonuje takiego wyboru życiowego! patrz Właśnie te cyfry dowodzą upadku naszej cywilizacji, świadczą one o dezercji z realnego życia, realnego zaangażowania społecznego. Widać, że idzie ku gorszemu, bo nieco starsi (po 35 roku życia, czyli pokolenie, które urodziło się jeszcze w PRL) jednak odważają się na wyfrunięcie z domowego gniazdka. Współczuję młodym dziewczynom, które będą szukały sobie partnerów w młodszych pokoleniach. Będą musiały naprawdę się postarać, by nie trafić na mięczaka ze stertą starokawalerskich, albo gorzej, dziecinnych nawyków.
Spotkałem się kilka razy z opinią, wygłaszaną nawet przez ateistów, iż kościoła nie należy atakować, bo mimo wszystko pełni on istotne funkcje społeczne – wdraża ludzi do moralności i chroni rodzinę (nawet Rutilius chyba kiedyś podobnego przekonania bronił). Prawda jest okrutna a król nagi: kościół w zakresie tak regulacji moralnej jak i propagandy prorodzinnej ponosi coraz bardziej spektakularną klęskę. Nie powinno to dziwić nikogo, kto rozumie naturę chrześcijaństwa, religii założonej przez proroka, który ponoć nie miał ojca, która od swych kapłanów wymaga celibatu i promuje ukierunkowania na „tamten świat”, która stając ustawicznie po stronie „biednych” i „słabych” podejrzliwie spogląda na „mocnych”, „mądrych”, „bogatych” i „władnych”. Jak ma efektywnie wdrażać jakąkolwiek moralność instytucja, która sama jako lekarstwo na moralną słabość stosuje „milczenie dla dobra kościoła” albo przeniesienie do innej parafii.