Zaślubiny Kadmosa z Harmonią
Właśnie skończyłem (długo trwało) lekturę tej nienowej już książki Roberto Calasso, Zaślubiny Kadmosa z Harmonią (moje wydanie: Czuły barbarzyńca, 2010).
Książki tej nie ośmielę się recenzować. Mocno przetasowała w moim rankingu najważniejszych książek. Nie jest to systematyczna prezentacja mitologii jaką mamy u Gravesa czy Kerenyiego, jest to zagłębienie się się w nią. Niespieszny spacer, który pozwala na zatrzymanie się nad szczegółem, zadawanie pytań, często też tych najtrudniejszych. Struktura książki niknie z oczu dość szybko – nieprzypadkowo rozdziały nie mają tytułów, choć każdy zdaje się mieć jedną zasadniczą osnowę, wokół której splatają się skojarzone wątki, czy to będzie Helena, czy Ananke, albo któryś z herosów. Nie jest to praca naukowa, jedynie do cytatów podane są źródła. To wielka medytacja nad mitem, bogami, Grecją, przeznaczeniem.
Jak we wstępie zauważył Josif Brodski
Zaślubiny Kadmosa z Harmonią, to książka o etymologii i morfologii istnienia, gdyż właśnie tym jest w istocie mitologia. To komentarz do mitologii. A tym samym komentarz do dwu naczelnych reguł rządzących ludzkim istnieniem – konieczności i przypadku – do ich wzajemnego wpływania na siebie oraz do ich źródeł. Uznawanie starożytności greckiej za wiek dziecięcy rodu ludzkiego jest niemal równie idiotyczne, jak dopatrywanie się w czasach dzisiejszych jego dojrzałości. Mitologia grecka nie jest naiwnym, animistycznym, panteistycznym obrazem wszechświata, ale najrozważniejszą ze znanych nam wizją tej tkaniny, jaką tworzy istnienie, świadomą tego, że jest to tkanina porozdzierana i poplamiona oraz że jej obrzeża łopocą w ciemności. (…) Gdyż mitologia niezależnie od tego, czy uzna się ją za autoprojekcję człowieka w nieskończoność, czy odwrotnie, jest przede wszystkim poszukiwaniem przyczynowości. (8)
Spośród wielu znanych nam systemów wyjaśniania przyczynowości mitologia jest najbardziej pociągającym, ponieważ to system wspaniale otwarty, a jej podstawowego modułu strukturalnego nie tworzy linia prosta ani spirala, tylko meander. Najwidoczniej Grecy ogromnie tęsknili za metafizyką i marzyli o nieskończoności, dzięki czemu zdołali sobie uświadomić, że racjonalny wywód bynajmniej nie zapewnia racjonalności swemu podmiotowi. (9)
Napisana jest językiem prozy poetyckiej czy filozoficznej medytacji. Najwspanialsze są dla mnie te fragmenty, gdy autor opowiada mity, niczym stary aojda, pozwalając zanurzyć się w ich świat. Nie zarzuca czytelnika mnóstwem wariantów, jak Kerenyi. Co nie znaczy, że je ignoruje, przeciwnie Calasso wręcz celebruje warianty dostrzegając w nich jedną z najważniejszych właściwości mitów. Ale robi to opowiadając każdy wariant oddzielnie.
Ale na szczęście, gdy przygody Zeusa są zanadto wzniosłe, godzi się on, żeby ujawniały wiele swoich wariantów, a w każdym z nich mieści się wtedy lśniący okruch prawdy. (139)
Mity greckie były opowieściami, które przekazywano razem z ich wariantami. Pisarz – czy był to Pindar, czy Owidiusz – komponował je na nowo, za każdym razem inaczej, coś w nich pomijając i coś do nich dodając. Jednak te nowe warianty miały być nieliczne i mało widoczne. W ten sposób każdy z pisarzy powiększał i pomniejszał główny korpus opowieści. A mit mógł w ten sposób w literaturze głębiej oddychać. (286)
Calasso to jeden z dwóch znanych mi autorów (pierwszym jest oczywiście W.F. Otto), który tak poważnie potraktował Homera, który nie dał się uwieść Platońskiej pysze filozofów, każącej na Iliadę spoglądać ze zgorszeniem intelektualisty. Wątek opozycji Platon vs Homer należy zresztą do dla mnie najciekawszych.
Autor pokazuje jak rozumieć mit. I nie jest to zrozumienie naciągane, jak w neoplatońskim alegoryzowaniu czy jungowskiej psychoanalizie, gdzie dokrawa się mit do z góry założonej tezy albo sprowadza go na swój, bezpieczny poziom. To zrozumienie w najgłębszej tkance opowieści. Ostrzegam, autor nie cofa się przed najbardziej makabrycznymi czy obscenicznymi historiami o herosach, bogach i boginiach. Wobec nich czytelnik zwykle reaguje dwojako: albo neguje i odrzuca, albo za szybko ucieka od dosłowności i usiłuje narzucić historii własny sens (filozoficzny czy psychoanalityczny). Calasso pokazuje trzecią drogę: dojście do sensu ukrytego w opowieści, poprzez dosłowność.
Niektóre fragmenty były dla mnie doprawdy wstrząsające, ze względu na swoją trafność. Pozwolę sobie zacytować jeden z takich, które wywarły na mnie największe wrażenie:
Kiedy bogowie stykają się z winą, kierują oczy ku ludziom i zaczynają powtarzać ich czyny, żeby się od winy uwolnić. Tworzy się w ten sposób równoległe naśladownictwo między bogami a ludźmi. Ludzie, jak napisał Strabon, „najczęściej naśladują bogów, gdy czynią dobro, czyli, jak raczej należałoby powiedzieć, gdy są szczęśliwi”. Bogowie, przeciwnie, naśladują ludzi wtedy, gdy popełniają zło lub mu podlegają (a oba te zjawiska były dla Greków złączone tym samym węzłem: adikein, adiketsthai); czyli, jak raczej należałoby powiedzieć, gdy są nieszczęśliwi. O tej nieszczęśliwości bogów świadczy „wszystko, co opowiadają i śpiewają w mitach i hymnach już to o porwaniach bogów, już to o ich tułaczkach po świecie, o wygnaniach i ukrywaniu się, odbywanych służbach”. I właśnie z tych wydarzeń, które są bezcennymi i jedynymi dostępnymi nam śladami przejścia bogów przez świat, ludzie skomponowali misteria. W nich każdy czyn nabiera ogromnej intensywności i skłania do milczenia; ludzie powtarzają w misteriach gesty, których bogowie dokonali, naśladując ludzi, żeby uwolnić się od boskiej winy. Stąd bierze się zawrotna moc misteriów. Znacznie bardziej niż poprzez szczęście ludzie zbliżają się do bogów poprzez celebrowanie czynów, jakich dokonali bogowie, gdy byli nieszczęśliwi. (318)
To nie jest lektura dla początkujących hellenistów… a w zasadzie, dlaczego nie? Poza tym, że to książka gruba (400 str.), że niektóre fragmenty są tak w swej poetyckości zawiłe, że dla nie-poety niezrozumiałe, to trudno chyba o lepsze wprowadzenie w świat bogów. No, powiedzmy lektura dla średnio zaawansowanych, tych którzy podstawy już jakieś jednak mają i chcą je teraz zrozumieć. Ale jest to nauka pływania według metody rzucenia na głęboką wodę.
Książki tej nie ośmielę się recenzować. W kolejnych wpisach podzielę się jedynie niektórymi jej fragmentami. Może w Waszych głowach też tak zamieszają?
Ja tymczasem poluję na kolejne książki autora („Literatura i bogowie”, oraz książka o mitologii indyjskiej „Ka”).