Na marginesie Timajosa

 

Monoteistom udało się narzucić większości ludziom będącym pod ich wpływem przekonanie, iż istnienie jednego Boga jest bardziej racjonalne i zgodne z rozumem niż istnienie wielu. Posługiwali się w tym szeregiem mniej lub bardziej rozumnych argumentów, spośród których pięc dróg Tomasza z Akwinu należy do najsłynniejszych. Argumentów tych nie wymyślili w większości sami, ale zaczerpnęli je od starożytnych filozofów pogańskich. Zanim więc zmierzę się z Tomaszowymi argumentami, p ostaram się wskazać na kilka podstawowych błędnych założeń, które tkwiły już u korzeni tego nurtu myślenia. Sądzę, że dobrym punktem wyjścia może być Timajos Platona, z którego poddam analizie kilka fragmentów, przedstawiających — ustami tytułowego Timajosa – przesłanki Platońskiej teologii i kosmologii.

Otóż według mego zdania należy przede wszystkim rozróżnić te dwie rzeczy. Coś, co istnieje wiecznie, a powstawania nie ma, i coś, co powstaje zawsze, a nie istnieje nigdy. Jedno rozumem, który ujmuje ściśle, uchwycić można jako zawsze takie samo, drugie mnie maniem z pomocą spostrzeżeń nieścisłych daje się uchwycić jako coś, co powstaje i ginie, a w rzeczywistości nie istnieje nigdy.

Tutaj właśnie Platon wpadł w pułapkę Parmenidesa. Przyjął, że to co prawdziwie istnieje jest też niezmienne, a zatem to co zmienne (czyli cały otaczający nas świat) tak naprawdę nie istnieje. Niezmienność może być atrybutem tylko bytów myślowych, dlatego mówi, iż tylko rozumem da się poznać. Dlaczego to, co prawdziwie istnieje jest niezmienne? Rozumowanie eleatów mówi, iż gdyby się miało zmienić, musiałoby zmienić się w coś, czym samo nie jest — czyli niebyt (a niebytu nie ma). Jest to myślenie wyjątkowo toporne, niedialektyczne, ale o tym zdaje się już pisałem. Platon wprowadził ważną modyfikację: odrzucił ich przekonanie o jedyności bytu i wprowadził do świata idei elementy pluralizmu. Otóż istnieje wiele niezmiennych idei a byty empiryczne są ich przejawami (czy realizacjami). Tak wszystkie kury są przejawem jednej niezmiennej idei „kurowości”, konie – „koniowości” itd. Za ten błąd trudno Platona do końca winić. Opierał się na tym, co wiedział. W świetle naszej wiedzy jednak koncepcja taka wydaje się nie do utrzymania. Gdy bowiem cofniemy się w czasie o jakieś pięć tysięcy lat to kura już przestanie być dokładnie tą samą kurą, do istoty (idei) której zaliczylibyśmy fakt, że jest ptakiem udomowionym. Cofając się się o kolejne 150 mln lat trudno byłoby znaleźć cokolwiek przypominającego bodaj ptaka. A cała ta przemiana od Archaeopteryxa do kury domowej następowała małymi kroczkami, z pokolenia na pokolenie. W rezultacie albo przyjmiemy, że któryś ojciec/matka byli jeszcze nie-kurami, a potomstwo już kurą, albo przyjmiemy, że idea jest zmienna, co więcej, może się rozgałęziać wydawać inne idee.

Kolejny fragment jest ciekawszy.

A znowu wszystko, co powstaje, powstaje z konieczności pod wpływem jakiejś przyczyny. Nic nie może powstawać bez przyczyny. Jeżeli wykonawca czegokolwiek patrzy wciąż na to, co jest niezmienne, i jakimś takim się posługuje wzorem, kiedy jego postać i zdolność wykonywa, wtedy koniecznie wszystko wychodzi skończone i piękne. A jeśli patrzy na to, co z rodzone, i posługuje się wzorem zrodzonym – wtedy niepiękne.

Natrafiamy tutaj na drugi podstawowy błąd Platona, który stał się najważniejszą podwaliną całej filozoficznej apologetyki monoteistycznej. Mamy więc najpierw kategorie przyczyna-skutek, które jednak zaraz potem przekształcają się w kategorie wykonawca-dzieło. Do tej ostatniej pary dodaje jeszcze wzorzec, a zatem prostą zależność przyczyna-skutek opisuje w oparciu o złożoną metaforę rzemieślnika wykonującego dzieło. Czy jest to jednak uprawnione? Przecież rzemieślnik nie jest jedyną możliwą przyczyną powstania czegoś nowego. Powiem więcej, jest wyjątkowo rzadką przyczyną powstania czegokolwiek. Istnieje też przynajmniej jeszcze jedna możliwość, którą Platon wzmiankuje, ale zaraz z pierwszą miesza i łączy, gdy w dalszym fragmencie powiada:

A powiedzieliśmy, że to, co powstaje, musi powstawać pod wpływem jakiejś przyczyny. Rzecz w tym, żeby znaleźć twórcę i ojca tego wszechświata, ale znalazłszy, mówić o nim do wszystkich – niepodobna. W związku z nim zastanowić się znowu nad tym, według jakiego wzoru wykonał świat jego budowniczy, czy według tego wzoru, który zawsze jest taki sam, czy też według zrodzonego.

Otóż istnieją zasadnicze i podstawowe różnice między przyczyną-twórcą a przyczyną-ojcem. Twórca wytwarza z czegoś innego, rodzic — zradza z siebie samego. Stwórca, w zależności od swego kunsztu w pełni panuje nad swym dziełem, rodzic — uwzględnia element losu i przypadku, nie kontroluje w pełni wszystkiego, co zradza. Również w relacji do tworu — twórca zachowuje pełną władzę i kontrolę, którą ojciec stopniowo traci w miarę wzrostu niezależności potomka. Dalej: twórca — każdy znany nam — tworzy rzeczy martwe, rodzic istoty żywe (co do ostatniej tezy inżynieria genetyczna nadal nie jest wyjątkiem). Jest jeszcze jednak ważna różnica między twórcą-rzemieślnikiem a twórcą-rodzicem. Pierwszy zawsze jest doskonalszy od swego dzieła, natomiast zdarza się, że syn przerośnie ojca. Nie dziwi zatem, że Platon, a za nim cała tradycja monoteistyczna chcąc widzieć Boga-stwórcę idealnym, samym Dobrem:

Więc mówmy, z jakiego powodu organizator zorganizował wszystko, co powstaje, i ten wszechświat. Dobry był. A dobry nie ma w sobie żadnej zazdrości o nic. I on był od niej wolny, więc chciał, żeby się wszystko stawało jak najbardziej podobne do niego. Kto by się najbardziej skłaniał przyjąć taki początek powstawania i wszechświata, zgodnie z przeważającym zdaniem ludzi rozumnych, czyniłby założenie najsłuszniejsze. Bóg chciał, żeby wszystko było dobre, a lichego żeby nie było nic, ile możności, więc wziął wszechświat cały widzialny, który nie miał spokoju, tylko się poruszał byle jak i bez porządku, wyprowadził go z chaosu i doprowadził do ładu, uważając, że to ze wszech miar lepsze niż tamto.

 

Metafora rzemieślicza pojawiała się również w mitologii (w niektórych mitach Prometeusz stworzył ludzi, albo Hefajstos kobietę), dlatego trudno mieć szczególne pretensje do Platona. Była jednak w mitach obecna również metafora rodzicielska, zgodnie z którą starsze generacje Bogów zradzały, a nie stwarzały kolejne, a Bogowie młodszego pokolenia wywalczali sobie władzę nad światem. Metafora rodzicielska znacznie lepiej opisuje to, co dzięki nauce wiemy o dzisiejszym świecie, głównie dzięki Darwinowi. Sądzę, że jest to najciekawsza możliwość rozwoju politeistycznej filozofii.

 

Co sądzisz o tym wpisie?
  • Genialny (0)
  • Świetny (2)
  • Niezły (2)
  • Kiepski (0)
  • Beznadziejny (0)

Tags: , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Pogańska teologia, filozofia, kultura

Strona korzysta z ciasteczek (cookies)! Wiećej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij